-
Daleko jeszcze?
- Nie marudź! – Gregor zadał mi
to pytanie już czwarty raz. – Taki z ciebie sportowiec, a zero kondycji.
Szliśmy
już ponad godzinę. Mróz szczypał nas w policzki, a podeszwy butów zaczęły
przepuszczać wilgoć.
-
Mogłaś mnie uprzedzić, że będziemy łazić nie wiadomo gdzie.
- I co wtedy? Przygotowałbyś się
lepiej?
- Nie przyszedłbym – odparł,
wzruszając ramionami.
Wymierzyłam
chłopakowi kuksańca w bok, ale ten zrobił unik, wobec czego chybiłam, straciłam
równowagę i wylądowałam w zaspie. Gregor nieomalże do mnie nie dołączył,
zwijając się ze śmiechu.
-
Zabawne – mruknęłam, wygrzebując się ze śniegu.
- Pomogę ci – zaproponował
chłopak, wciąż nie mogąc opanować złośliwego chichotu.
- Lepiej nie. – Zignorowałam jego
wyciągniętą rękę i podniosłam się sama. – Jesteś niebezpieczny.
- Ja niebezpieczny?! – obruszył
się. – To ty się na mnie zamachnęłaś!
- Nie powinieneś był się odsuwać
– powiedziałam.
- Miałem pozwolić, żeby jakaś
wariatka połamała mi żebra?
- Ja ci dam wariatkę!
Nabrałam
trochę śniegu i ulepiłam z niego kulkę, którą wycelowałam w roześmianą twarz
Gregora. Nigdy nie byłam najlepszym snajperem, toteż śnieżka trafiła go w prawe
ramię. Zawsze coś.
Spodziewałam
się odpowiedzi w formie masowego ataku śniegowych kulek lub ciosu śnieżką wielkości
bałwaniej rzyci, ale chłopak zdecydował się na mniej wysublimowaną zemstę i
zwyczajnie wepchnął mnie w tę samą zaspę, w której leżałam zaledwie kilka chwil
wcześniej.
-
Dzięki, już prawie zapomniałam, jakie to uczucie mieć śnieg w spodniach.
- Nie marudź! – przedrzeźnił
mnie..
- Kretyn… - wysyczałam przez
zęby. – Chodźmy już, zanim postanowisz wrzucić mnie w jakąś przepaść.
- Nie ośmieliłbym się!
- Mówisz, jakbyśmy znali się
drugi dzień.
Dróżka,
którą szliśmy była zupełnie pusta. Widok ten musiał być zaskakujący dla osób
takich jak Gregor, które czas w Zakopanem spędzają tylko na skoczni lub na
Krupówkach.
Poprowadziłam
go stromym zboczem w dół. Trochę ślizgaliśmy się na pokrytych lodem
krawędziach, ale ostatecznie udało nam się zejść i nic sobie nie złamać.
-
Pięknie tu, prawda?
Przed
nami rozpościerała się pokryta śniegiem polana. Zupełnie pusta, biała
przestrzeń, niczym niekończąca się zamarznięta tafla oceanu. Tylko cisza i
spokój.
-
Trochę… dziwnie – odparł Gregor.
- Żadnych piszczących fanek.
Nuda, prawda?
- Dlaczego spośród nich
wszystkich wybrałem akurat taką wredną wiedźmę?
- Masochizm to najwidoczniej
twoja cecha dominująca.
- Tak? – zdziwił się.
- Tak – potwierdziłam. – Skaczesz
na tych nartach z jakichś niewyobrażalnych wysokości, jakbyś nie mógł wybrać
innego zawodu.
- Jakiego niby?
- Mógłbyś być na przykład
księgowym – odparłam po chwili zastanowienia. – Mniejsze ryzyko.
- A ty kim chciałabyś być? -
zapytał zupełnie poważnym tonem. – Nic o tobie nie wiem.
- Nie zdecydowałam jeszcze. –
Wzruszyłam ramionami.
- Nie marzysz o niczym?
- O świętym spokoju, ale za to mi
nie zapłacą.
- Nie rozumiem…
- Nie ty jeden – westchnęłam. –
Usiądźmy.
Wyciągnęłam
z torby gruby pled i owinąwszy się nim klapnęłam na ziemię.
-
Piknik w środku zimy? – zdziwił się Gregor.
- Nie mam jedzenia – odparłam. –
Ale przyniosłam ci koc.
- O, czyli jednak masz serce –
zarechotał.
- Wątpiłeś w to?
- Rozumiem, że to pytanie
retoryczne.
Uśmiechnęłam
się do niego, po czym spojrzałam przed siebie. Czułam się dziwnie. Tak, jakbym
zobowiązała się do zrobienia czegoś, czemu nie byłam w stanie podołać.
-
Byłaś kiedyś w Austrii? – przerwał ciszę Gregor.
- Słucham? – zapytałam, wyrwana z
zamyślenia.
- Pytałem, czy byłaś kiedyś w
Austrii – powtórzył. Pokręciłam przecząco głową. – Chciałabyś?
- Gregor, spotkaliśmy się dopiero
drugi raz…
- Trzeci – poprawił mnie.
- To nie zmienia faktu, że chyba
trochę za wcześnie na takie propozycje.
- Nie każę ci ze mną zamieszkać.
Chcę tylko, żebyś przyjechała.
- Przyjadę – obiecałam.
- Kiedy?
- Nie wiem.
- Przyjedź, kiedy tylko będziesz
chciała.
- Mhm.
Lekko
ścisnęło mnie w żołądku. Niektóre dzieci widząc, że obrazek jest zbyt straszny,
nie układają go do końca i tylko bawią się cząstkami łamigłówki. Ale patrząc na
Gregora coraz dobitniej rozumiałam, że to nie była zabawa. Niespokojne bicie
serca zapowiadało budzące się we mnie uczucie do tego chłopaka. Jednak jakie to
było uczucie? Tego nie wiedziałam. Było nam ze sobą dobrze i wiedzieliśmy o tym
oboje, jednak z drugiej strony bałam się tego, co mogło się wydarzyć. Bałam się
stabilizacji, zobowiązań, bałam się dzielącej nas odległości.
Niemożliwym
jest poznanie całej prawdy o drugiej osobie. Choćby spędziło się z nią cały
rok, każdy jego miesiąc, tydzień, dzień, wspólnie odliczało godziny, minuty,
sekundy, to nadal pozostanie ona tajemnicą, bo to, co najważniejsze leży poza
granicami naszych możliwości poznawczych. Zdarza się również, że człowiek
odruchowo tworzy wokół siebie barierę nie do przebycia, którą chce ochronić
swoją prywatność.
Ja
byłam otoczona taką właśnie barierą i za nic nie potrafiłam się jej pozbyć. Nie
potrafiłam, czy może nie chciałam? Nie chciałam, żeby Gregor dowiedział się o
moich osobliwych przyzwyczajeniach – o tym, że zawsze najpierw zakładam lewego
buta, bo inaczej czuję się bosa, śpię bez poduszki, a gdy dotknę czegoś jedną
ręką, to muszę to zrobić też drugą, żeby obie były kwita.
Gregor
przysunął się bliżej i założył mi za ucho kosmyk włosów. Zmieszana spuściłam
wzrok, ale cały czas czułam na sobie jego spojrzenie. Twarz chłopaka znalazła
się w takiej odległości od mojej, że zdecydowanie przekroczył osobistą granicę.
Odsunęłam się delikatnie, ale stanowczo, dając mu tym samym do zrozumienia, że
nie czuję się komfortowo. Chyba zrozumiał aluzję, bo zaśmiał się cicho i
ostatecznie tylko otoczył mnie ramieniem. Oparłam głowę o jego bark. Pomimo
grubej kurtki, którą miał na sobie wyraźnie czułam ciepło jego ciała, zapach
perfum, słyszałam bicie serca. Nigdy wcześniej nikt nie pokazał mi tak prostymi
gestami, że jestem wyjątkowa, że mogę dla kogoś być ważna. Ale czy tego właśnie
chciałam?
Tak Łucjo, tego właśnie chciałaś. To nic, że dzielą Was 1436547 tysięcy kilometrów. Będziecie szczęśliwi :)
OdpowiedzUsuńDlaczego nie powiedziałaś, że dodałaś nowy rozdział? :c
Ja chcę, żeby ona była szczęśliwa, ale taka "miłość" która tu nią jeszcze nie jest, na odległość, zawsze przynosi więcej cierpienia, niż szczęscia.
OdpowiedzUsuńobrazenia-wewnetrzne.blogspot.com
nowy :)
http://utworzymy-pelnie.blogspot.com/
UsuńWraca tośka.
http://obrazenia-wewnetrzne.blogspot.com/ nowość ;d
Usuńi zapraszam też tu krople-tuszu.blogspot.com