sobota, 6 kwietnia 2013

rozdział IV


            - Daleko jeszcze?
- Nie marudź! – Gregor zadał mi to pytanie już czwarty raz. – Taki z ciebie sportowiec, a zero kondycji.
            Szliśmy już ponad godzinę. Mróz szczypał nas w policzki, a podeszwy butów zaczęły przepuszczać wilgoć.
            - Mogłaś mnie uprzedzić, że będziemy łazić nie wiadomo gdzie.
- I co wtedy? Przygotowałbyś się lepiej?
- Nie przyszedłbym – odparł, wzruszając ramionami.
            Wymierzyłam chłopakowi kuksańca w bok, ale ten zrobił unik, wobec czego chybiłam, straciłam równowagę i wylądowałam w zaspie. Gregor nieomalże do mnie nie dołączył, zwijając się ze śmiechu.
            - Zabawne – mruknęłam, wygrzebując się ze śniegu.
- Pomogę ci – zaproponował chłopak, wciąż nie mogąc opanować złośliwego chichotu.
- Lepiej nie. – Zignorowałam jego wyciągniętą rękę i podniosłam się sama. – Jesteś niebezpieczny.
- Ja niebezpieczny?! – obruszył się. – To ty się na mnie zamachnęłaś!
- Nie powinieneś był się odsuwać – powiedziałam.
- Miałem pozwolić, żeby jakaś wariatka połamała mi żebra?
- Ja ci dam wariatkę!
            Nabrałam trochę śniegu i ulepiłam z niego kulkę, którą wycelowałam w roześmianą twarz Gregora. Nigdy nie byłam najlepszym snajperem, toteż śnieżka trafiła go w prawe ramię. Zawsze coś.
            Spodziewałam się odpowiedzi w formie masowego ataku śniegowych kulek lub ciosu śnieżką wielkości bałwaniej rzyci, ale chłopak zdecydował się na mniej wysublimowaną zemstę i zwyczajnie wepchnął mnie w tę samą zaspę, w której leżałam zaledwie kilka chwil wcześniej.
            - Dzięki, już prawie zapomniałam, jakie to uczucie mieć śnieg w spodniach.
- Nie marudź! – przedrzeźnił mnie..
- Kretyn… - wysyczałam przez zęby. – Chodźmy już, zanim postanowisz wrzucić mnie w jakąś przepaść.
- Nie ośmieliłbym się!
- Mówisz, jakbyśmy znali się drugi dzień.
            Dróżka, którą szliśmy była zupełnie pusta. Widok ten musiał być zaskakujący dla osób takich jak Gregor, które czas w Zakopanem spędzają tylko na skoczni lub na Krupówkach.
            Poprowadziłam go stromym zboczem w dół. Trochę ślizgaliśmy się na pokrytych lodem krawędziach, ale ostatecznie udało nam się zejść i nic sobie nie złamać.
            - Pięknie tu, prawda?
            Przed nami rozpościerała się pokryta śniegiem polana. Zupełnie pusta, biała przestrzeń, niczym niekończąca się zamarznięta tafla oceanu. Tylko cisza i spokój.
            - Trochę… dziwnie – odparł Gregor.
- Żadnych piszczących fanek. Nuda, prawda?
- Dlaczego spośród nich wszystkich wybrałem akurat taką wredną wiedźmę?
- Masochizm to najwidoczniej twoja cecha dominująca.
- Tak? – zdziwił się.
- Tak – potwierdziłam. – Skaczesz na tych nartach z jakichś niewyobrażalnych wysokości, jakbyś nie mógł wybrać innego zawodu.
- Jakiego niby?
- Mógłbyś być na przykład księgowym – odparłam po chwili zastanowienia. – Mniejsze ryzyko.
- A ty kim chciałabyś być? - zapytał zupełnie poważnym tonem. – Nic o tobie nie wiem.
- Nie zdecydowałam jeszcze. – Wzruszyłam ramionami.
- Nie marzysz o niczym?
- O świętym spokoju, ale za to mi nie zapłacą.
- Nie rozumiem…
- Nie ty jeden – westchnęłam. – Usiądźmy.
            Wyciągnęłam z torby gruby pled i owinąwszy się nim klapnęłam na ziemię.
            - Piknik w środku zimy? – zdziwił się Gregor.
- Nie mam jedzenia – odparłam. – Ale przyniosłam ci koc.
- O, czyli jednak masz serce – zarechotał.
- Wątpiłeś w to?
- Rozumiem, że to pytanie retoryczne.
            Uśmiechnęłam się do niego, po czym spojrzałam przed siebie. Czułam się dziwnie. Tak, jakbym zobowiązała się do zrobienia czegoś, czemu nie byłam w stanie podołać.
            - Byłaś kiedyś w Austrii? – przerwał ciszę Gregor.
- Słucham? – zapytałam, wyrwana z zamyślenia.
- Pytałem, czy byłaś kiedyś w Austrii – powtórzył. Pokręciłam przecząco głową. – Chciałabyś?
- Gregor, spotkaliśmy się dopiero drugi raz…
- Trzeci – poprawił mnie.
- To nie zmienia faktu, że chyba trochę za wcześnie na takie propozycje.
- Nie każę ci ze mną zamieszkać. Chcę tylko, żebyś przyjechała.
- Przyjadę – obiecałam.
- Kiedy?
- Nie wiem.
- Przyjedź, kiedy tylko będziesz chciała.
- Mhm.
            Lekko ścisnęło mnie w żołądku. Niektóre dzieci widząc, że obrazek jest zbyt straszny, nie układają go do końca i tylko bawią się cząstkami łamigłówki. Ale patrząc na Gregora coraz dobitniej rozumiałam, że to nie była zabawa. Niespokojne bicie serca zapowiadało budzące się we mnie uczucie do tego chłopaka. Jednak jakie to było uczucie? Tego nie wiedziałam. Było nam ze sobą dobrze i wiedzieliśmy o tym oboje, jednak z drugiej strony bałam się tego, co mogło się wydarzyć. Bałam się stabilizacji, zobowiązań, bałam się dzielącej nas odległości.
            Niemożliwym jest poznanie całej prawdy o drugiej osobie. Choćby spędziło się z nią cały rok, każdy jego miesiąc, tydzień, dzień, wspólnie odliczało godziny, minuty, sekundy, to nadal pozostanie ona tajemnicą, bo to, co najważniejsze leży poza granicami naszych możliwości poznawczych. Zdarza się również, że człowiek odruchowo tworzy wokół siebie barierę nie do przebycia, którą chce ochronić swoją prywatność.
            Ja byłam otoczona taką właśnie barierą i za nic nie potrafiłam się jej pozbyć. Nie potrafiłam, czy może nie chciałam? Nie chciałam, żeby Gregor dowiedział się o moich osobliwych przyzwyczajeniach – o tym, że zawsze najpierw zakładam lewego buta, bo inaczej czuję się bosa, śpię bez poduszki, a gdy dotknę czegoś jedną ręką, to muszę to zrobić też drugą, żeby obie były kwita.
            Gregor przysunął się bliżej i założył mi za ucho kosmyk włosów. Zmieszana spuściłam wzrok, ale cały czas czułam na sobie jego spojrzenie. Twarz chłopaka znalazła się w takiej odległości od mojej, że zdecydowanie przekroczył osobistą granicę. Odsunęłam się delikatnie, ale stanowczo, dając mu tym samym do zrozumienia, że nie czuję się komfortowo. Chyba zrozumiał aluzję, bo zaśmiał się cicho i ostatecznie tylko otoczył mnie ramieniem. Oparłam głowę o jego bark. Pomimo grubej kurtki, którą miał na sobie wyraźnie czułam ciepło jego ciała, zapach perfum, słyszałam bicie serca. Nigdy wcześniej nikt nie pokazał mi tak prostymi gestami, że jestem wyjątkowa, że mogę dla kogoś być ważna. Ale czy tego właśnie chciałam?

4 komentarze:

  1. Tak Łucjo, tego właśnie chciałaś. To nic, że dzielą Was 1436547 tysięcy kilometrów. Będziecie szczęśliwi :)
    Dlaczego nie powiedziałaś, że dodałaś nowy rozdział? :c

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja chcę, żeby ona była szczęśliwa, ale taka "miłość" która tu nią jeszcze nie jest, na odległość, zawsze przynosi więcej cierpienia, niż szczęscia.
    obrazenia-wewnetrzne.blogspot.com
    nowy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. http://utworzymy-pelnie.blogspot.com/
      Wraca tośka.

      Usuń
    2. http://obrazenia-wewnetrzne.blogspot.com/ nowość ;d
      i zapraszam też tu krople-tuszu.blogspot.com

      Usuń